Musimy być czymś więcej.
Czymś więcej niż podsumowaniem naszych oddechów i codziennych czynności, które wykonujemy jak zautomatyzowana linia produkcyjna.
Idź i zarabiaj, pracuj i kupuj. Jakby mi ktoś powiesił nad głową kreskówkowy odważnik o masie 100 ton.
Przeszukałem tyle dróg, ścieżek i traktów. Ciągle o tą jedną drogę za mało. Ciągle za mało. Szukałem w sztukach walk, eksplodującym paliwie, pracy do granic wytrzymałości, rozwoju siebie, dźwięku legend, szukałem też w innych ludziach.
Stoję teraz tutaj, na przestrzeni wieków, plac jest pusty a ja otoczony jestem tylko Przestrzenią. Nie ma pięknej trawy pod stopami tylko marmur. Gdzieś, coś poszło nie tak. Wracajcie, wszystko spierdoliliśmy.
Może litość w niebie?
Czuję fale - fale życia. Ciężko mi określić w którym miejscu teraz jestem ale wiem, że znowu chcę to wszystko rzucić i biec bo gdzieś tam musi być lepszy ja - prawdziwszy. Zdejmij z siebie ograniczenia, kim wtedy będziesz? Zupełnie inną osobą. Czy lepszą czy nie - nie wiem. Bez ograniczeń nawet to rozróżnienie się zaciera.
Z miłości albo strachu. A gdzie w tym podstawa? Odpowiedź mnie trochę przeraża.
Uniezależnić się - wyjść z tych ram.
Meditate. Fuck everything else.
Moje życie a nie wasze zlecenia.
poniedziałek, 28 stycznia 2013
Subskrybuj:
Posty (Atom)