Pomieszczenie emanowało ciszą. Siedziałem na stworzonym przez siebie stołeczku w samym centrum spokoju i patrzyłem przez okno na gwiazdy.
- O tych galaktykach nikt jeszcze nawet nie wie - dźwięk wypłynął spod podłogi i uciekł przez czarny i piękny jak gwieździsta noc sufit.
- Gdzie one są? - zapytałem
- Właśnie tutaj. Tu gdzie je widzisz. W twojej głowie - Powiew wiatru przedarł się na wylot przez otwarte okna, dudniąc potężnie.
Siedziałem dalej, wypatrując gwiazd. Wszystko tak piękne i jednocześnie tak mało zrozumiałe dla mojego umysłu. Przypominając sobie moją ostatnią wizytę tutaj, przypomniałem sobie jak przyzwałem Boski Wiatr. Jechałem do domu i poczułem, że właśnie teraz potrzebuję pomocy. Spojrzałem na stojący w pobliżu stolik, z małej kryształowej fiolki unosił się zwiewny acz intensywny fioletowy kolor. "Wyżej" pomyślałem. Uniusł się wyżej."Więcej" zapragnąłem. Natychmiast otrzymałem. Zabawy z ogniem przerwał nagły rozbłysk światłości za moimi plecami. Powoli obróciłęm sie stołeczku. Dobrze wiedziałem kto stoi za moimi plecami. Ucieszyłem się.
- Witaj - aksamitny, radosny, pełen ciepła i mocy jak wschód słońca głos dobiegł do moich uszu.
Uśmiechnąłem się. Witaj.
Stał przede mną - Blask. Mój Anioł. Zdałem sobie sprawę z mojego materialistycznego podejścia, gdyż Anioł nie jest mój. Jest ze mną a to zupełnie co innego.
Blask milczał. Nie musiał nić mówić, sama jego obecność dawała ulgę i przynosiła ukojenie dla goniących myśli.
- Wezwałeś go - miękki szept otulił moje uszy.
- To prawda. Odrzekłem zdecydowanie.
-Spójrz.
Zobaczyłem siebie leżącego na kanapie w domu. Telefon w ręku. Ciągnąca się rozmowa. Oskarżenia. Wypowiadam słowa, czuję jaką agresję rodzą. Nie wiem skąd to płynie. Ale widzę, że jest słuszne. "Nie troszczcie się, jak i co macie mówić; albowiem będzie wam dane w tej godzinie, co macie mówić".
Dużo myśli. Podejmuję działania. Myślę. Powoli układam wszystko w jedną całość. Zaczynam widzieć którą drogę wybrać.
- Wezwałeś. Teraz bądź jak woda, bądź jak wiatr. Bądź jak ziemia i skały, słońce i deszcz. Twoje żagle wypełni wiatr, a Twoje skrzydła odzyskają dawny blask. - i rozpłynął się z promienistym uśmiechem na rozświetlonej twarzy.
Dym z kryształowej fiolki zaczął się iskrzyć i rozjaśniać. Melancholijny fiolet upodabniał się do promieni słońca. Smuga światła zbliżyła się do mnie, zaczęła mnie otaczać. W nozdrzach poczułem cudowny zapach czystego powietrza.
Kamikadze. Boski Wiatr.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz