środa, 5 marca 2008

"Sins of our fathers"

Wieczór.
Rozmawiamy.

Tyle lat razem mieszkaliśmy a potem choroba, apatia, agonia.

A potem...

Ciało zakryte prześcieradłem.
"Boże ona oddycha, żyje!!!" myśli pulsujące w zaspanej jeszcze głowie. Świadomość nie chcąca uwierzyć zmysłom. "Przecież widzę!" Prześcieradło miarowo unosi się w górę by opaść i znów się unieść.
"Ale... jak to możliwe"
Modlimy się. 3 osoby. "Przecież ona oddycha!!!"
Już są - przyjechali po nią.
Zdejmują prześcieradło.
Głowa pionowo owinięta bandażem. Od czubka głowy jednym pasem do szczęki. Dwie, trzy warstwy - nie więcej.
Widzę twarz - ale nie widzę jej wyrazu. Mówią żebym nie patrzył. Ale ja chcę, wysuwam głowę zza drzwi.
Nagie, wychudzone, blade, stare ciało. Do końca życia zapamiętam.
Wspomnienia.
Wzrok z okna gdy wracałem ze szkoły, gdy grałem w piłkę przed blokiem gdy uczyłem się bić. Wszystko na jej oczach. A potem pyszny obiad, kłótnie i dużo nie wypowiedzianych słów. Wiem, że jest już za późno by tak fizycznie powiedzieć to co chcę - ale mimo to... Dziękuję.

A teraz idę przedpokojem. Czuję strach. Jeżą mi się włosy na ciele.
Ja, który przyoblekam się w czerń - symbol ciemności.
Ja, który stojąc na wysokości przechylam się przez barierkę jeszcze trochę, kilka centymetrów tylko po to by pokonać samego siebie, żeby doświadczyć i zwyciężyć.
Ja, który czuję strach.

Jedno z nas przekroczyło barierę śmierci - prawdopodobnie to powoduje niepokój.
Mój czas jeszcze nie nadszedł. Nie doświadczyłem siebie w pełni - tu na ziemi.

Nieś pokój tym, których kochasz. Nieś ukojenie tym, których szczęścia pragniesz. Nieś radość.

Pamiętam jak jechałem na pogrzebie za karawanem. Elektryka w samochodzie wariowała. Co chwilę migały kontrolki popalonych świateł.

Gdy to piszę linia energetyczna w domu została przeciążona i wyskoczyły bezpieczniki.

Babciu... pokój z Tobą.

Amen.