sobota, 5 czerwca 2010

Tenczas

Może to jest właśnie odpowiedni moment by palce poniosły bezwolny, burzliwy strumień myśli w Przestrzeń. Samotność i Przeszłość. Dwie niezmienne stałe w moim życiu, które mnie prześladują. Niepokonani wywieszający białe flagi na progach cudzych domów. Wiraże kolorów pozamykane w pustych butelkach po sumieniu. Wypite tak dawno temu.

Myśli, kolory, obrazy, słowa. Staje się nie tym kim chciałem... porzuciłem tamtego siebie w imię... ciężko powiedzieć czego. Wypiłem piwo. Wiedziałem, że po piwie nie wsiądę na motocykl. Do tego bym się nie zmusił. Nie chciałem po nocy rozrywać ciszy i spokoju poranka. Potrzebowałem tego. Sam na siebie nałożyłem barierę.
Chodźmy... nikt nie woła, tylko cichy szept w głowie przypomina.
Trzy cyfry na liczniku. Dwa od dawna, tylko druga i trzecia się zmieniają. To uwalnia. Tak cholernie uwalnia i budzi instynkt, który nie pozwala myśleć o niczym innym. To zabija. Tak cholernie zabija. Czasami mam ochotę dać sobie ze wszystkim spokój. Spróbowałem kilku rzeczy... kiedyś było łatwiej. Im dalej w las tym ciemniej ale zabawki coraz bardziej skomplikowane i tak cholernie pociągające.
Gdyby można było iść przez życie tylko z bagażem tych doświadczeń o których się chce pamiętać. Żyło by się łatwo.
Tylko czy nie popełniało by się cały czas tych samych błędów?