czwartek, 15 listopada 2012

Tęcza

Coś się dzieje. Tęcza, której powinno nie być, na niebie. Od tak dawna nic się działo. Wstaję rano, chodzę jeszcze bardziej nakręcony niż zazwyczaj. Lubię ten stan. Dziwność. Realia. Życie. Marzenia. Wszechświat od świtu, aż po blask. Ta Przestrzeń miała już nie być dla nikogo więcej. Nigdy nie mów nigdy bo nie wiesz kiedy jest dzisiaj. Trochę wolności, tak, trochę szaleństwa, tak. A jednak... Przestrzeń znowu jest.

Nie uciekaj, tak bardzo proszę.

Czwartek rano. Widzę teraz trochę inaczej, lepiej, wyraźniej, to co widziałem tydzień temu. Trochę szczerości, tak. Trochę uśmiechu, tak. Powiedz, że damy radę - tak bardzo chcę znowu latać, tak bardzo pragnę muzyki. Nie wiem jak, nie wiem dlaczego, nie potrafię określić kiedy okazało się, że jednak mam serce a uczucia... istnieją. Chociaż, że upadło tyle moich wizji mnie samego, starannie pielęgnowanych i tworzonych przez lata. W pewnym najmniej odpowiednik momencie, znalazłem się w tym przeklętym stanie z pogranicza wstydu z przyczyn, których nie umiem racjonalnie wyjaśnić. Nigdy tam nie bylem ale... nie dbam o to bo wiem, że upadamy tylko by powstać silniejszymi.

Tylko to jedno, że damy radę. Życie jak  muzyka.
Miłość i strach - dwa uwarunkowania wszystkiego. Poznałem swoją odpowiedź, ze zdziwieniem stwierdzając, że jednak istnieje.

Wszystko nas gdzieś prowadzi. Nie ma przypadków. Nikt nie chodzi w życiu zupełnie na oślep.


Veritas Vos Liberabit. Damy radę?