niedziela, 7 października 2012

Reflect

Dni takie jak dzisiaj. Zmęczony organizm, domaga się odpoczynku bo dręczony całym tygodniem umysł chce trochę luzu od myślenia. Z jednej strony nie pomalujesz a z drugiej wiem, że jutro praca. Gdzieś mi chyba radość zaczęła uciekać - czerpałem ją z pracy ale gdy pracowałem tylko na siebie teraz jest inaczej bo są wymagania, które stawiam nie ja ale ktoś inny i nawet gdy chwilowo efekt jest gorszy to z zamiarem poprawienia go w czasie... Tyle, że tego akurat przetłumaczyć się już nie da. Nie mając zwyczaju kompletnego olewania innych człowieków staram się - tak zwyczajnie się staram. Nie za darmo oczywiśćie. Zmienić mind-set albo coś innego. Podjąć jakieś działania. Ten kawałek szczęścia odzyskać bo dużo czasu powtarzałem, że praca musi dawać radość. Radość jest jak zabawa. Ciężko jest się zmęczyć radością, gdyż gdy pojawia się niechęć do dalszej zabawy to nie mówimy, że się bawimy tylko męczymy i dlatego nasz stan przechodzi z zabawy do zmęczenia. Nie będąc w stanie zabawy nie możemy się już nią męczyć. Nie mam tutaj na myśli fizycznego zmęczenia jak dziecko biegające, jeżdżące na rowerze czy czymś innym. Chodzi o stan umysłu, wewnętrzne szczęście. Bez sensu jest cały dzień tyrać by pod koniec dnia będąc wykończonym móc dosłownie przez moment zrobić coś co przynosi nam radość. Musi być na to jakiś life-hack. Musi i tyle, nie akceptuję takiego stanu rzeczy!