wtorek, 30 listopada 2010

Życia część dalsza - samotność w sieci

Czas. Tak dużo go mamy i zawsze nam go brakuje.

Muszę gdzieś wyjść, wydostać się z czterech ścian. Dzisiaj to ewidentnie trudniejsze niż zazwyczaj - za oknem tony śniegu. Garaż mniej lub bardziej odśnieżony - teoretycznie można jechać... tylko do kogo?

Ludzie potrzebują innych ludzi. Ja chyba jestem w tej fazie, że właściwie to potrzebuję kogokolwiek. Inaczej mówiąc prawie każde towarzystwo jest dla mnie lepsze niż pokój w którym siedzę. Trzeba dzisiaj gdzieś iść. Z celem. Konkretnie.

Zrozumienie, wsparcie. Zostałem egoistą. Teraz, patrzcie na mnie.

Swoistym egoistą, specyficznym - takim w którym budzi się jeszcze od czasu do czasu jakiś ludzki odruch. Może się zestarzałem? Możliwe ale to by znaczyło, że mamy bardzo ale to bardzo stare społeczeństwo.

No nic, są Andrzejki. Trzeba gdzieś się ruszyć, zapraszają, mają czas - mi dzisiaj towarzystwo wybitnie pasuje. Priorytety. Chciałem się umówić dzisiaj z kim innym - ale nie ma czasu... jak zwykle ostatnio.
Wiedziałem, że tak będzie. Trzy dni i wszystko wróciło do starego stanu - puste słowa, woda na młyn mojej obojętności i mojego rozwijającego się, samozachowawczego egoizmu. Wracam tam gdzie byłem - do czterech ścian swoich spraw.

Ale wiesz co? Ja bardzo szybko odlecę. Rozwinę skrzydła i zasłonię ludziom niebo by po chwili wzbić się na wyżyny swojego życia... i tam już pozostać. Realizować się, cieszyć, spełniać kolejne marzenia - być sobą i nie wracać już nigdy do czasów samotności. Tego chcę, wiesz? Coraz bardziej się do tego przekonuję, że mi życie, jak woda z górskiego potoku, umyka przez palce.

Samozachowawczy egoizm? Jest taka granica, po której przekroczeniu zaczynamy patrzeć na innych ludzi w ten dziwny sposób. Rodzi się obsesja, uwielbienie przemienia się w agresję. Miłość staje się tylko słowem. To zazwyczaj jest właśnie ten czas gdy taką osobę trzeba ratować. Wspierać, wspomagać. Ja jestem w takiej właśnie potrzebie po przekroczeniu tej cholernej granicy - muszę sobie radzić sam i właśnie to czynię zostając samozachowawczym egoistą. Oddalam się, pozostawiam to co zbudowałem, sam lub wspólnie, na zatracenie, zniszczenie. Przestaję się martwić, przestaję się dziwić, interesować... przestaję reagować. Muszę! Bo czuję, że tracę siebie, a nie można być dla nikogo jeśli nie jest się dla samego siebie. A ja właśnie się odstaję.
Dlatego powziąłem plan. Plan naprawy życia, czasu, człowieka.

Najtrudniej jest gdy jest wieczór... ciągle chcę wziąć za telefon i zadzwonić. Ciągle chcę myśleć ale to budzi tylko więcej negatywnych skojarzeń.
Kubatura pomieszczeń, blask monitora przez cały dzień. To sprawia, że zaczynam wariować. Potrzebuję kontaktu z ludźmi. Nie pracy! Ja mam pracę! Podoba mi się.
Kontaktu: takich prostych rzeczy. Chwil uśmiechów i zapomnienia... Widzę jednak, że to nie jest możliwe bo uśmiechy są tylko przed lustrem a zapomnienie w snach.

Jak by nie było teraz zimy i śniegu łatwiej by mi to było znieść... Droga nie wybacza błędów ale pozwala zapomnieć.

Pytasz o co mi chodzi?
Przeczytaj raz jeszcze.

Nie... "to tylko w mej głowie szum"

środa, 24 listopada 2010

Eh

Praca, mieszkanie, ten sam pokój, ten sam stolik, ten sam monitor.

Kurwa.