środa, 11 czerwca 2014

Tysiące dni

15 lat. Z jednej strony dużo z drugiej mało. Trochę Garego Moora w głośnika. 15 lat temu nawet bym nie śnił kim jestem. Wiesz? To jakoś teraz właśnie mija 15 lat od tamtych rozmów, dziwnych sytuacji i prób odnalezienia siebie w tym całym życiowym bałaganie. Ja dalej chcę pisać, tworzyć. "Mieć firmę i jeździć motocyklem" - ach motocykle, co za niebiańskie machiny wolności przemieszanej z benzyną i skropionej hektolitrami adrenaliny.

...i cofnąć się w czasie do tamtych szalonych dni, które w porównaniu z tymi, które nastąpiły były oazą, sielanką i samotną wyspą o zachodzie słońca przy akompaniamencie ciepłego wiatru.

Tyle wygrać, by nic nie stracić. Życie tak piękne i tak cholernie potrafiące ranić.

Adaptacja, odporność - z czasem to wszystko przychodzi. Mieć obecnego siebie w tamtych latach, siebie w rozkwicie takim jak teraz, z doświadczeniem i szalonym błękitem w oczach, biegnącego za marzeniami nawet jeśli jest pod górę po kamieniach i z krwią z nosa. Teraz tak mało rzeczy mnie obchodzi, ku tak małej ilości rzeczy zwracam swoją uwagę a mimo to jest tyle rzeczy na które trzeba uważać, które trzeba bacznie obserwować... Tyle, że czy będzie mnie to za 50 lat obchodzić? Wątpię. Ognia, muzyki i motocykli. To nie ja robiłem te zdjęcia. To ja na nich jestem.